czwartek, 28 listopada 2013

Czy wiesz, że... czyli ciekawostki - dąbrowstki

   "Ciekawostki - dąbrowstki" - hmm... Pewnie nie jeden polonista załamał teraz ręce ale co tam, rymuje się i jest fajnie ;-). Będę co jakiś czas publikował tutaj ciekawostki z różnych dziedzin dotyczące naszej Dąbrowy. Takie właśnie ciekawostki - dąbrowstki. Co prawda są tak krótkie, że możemy wypowiedzieć je na jednym wydechu ale żyjemy przecież w erze smsów i Twittera :-).

Czy wiesz, że.....
 - W latach 1977-1984 powierzchnia DG wynosiła aż 209 kilometrów kwadratowych

- Jeden z kominów "Huty Katowice"  jest wyższy o całe osiem metrów od warszawskiego Pałacu Kultury

- Do Dąbrowy chciano przyłączyć Kazimierz Górniczy i Zagórze

- Bazylika Najświętszej Maryi Panny Anielskiej jest najwyższym budynkiem sakralnym w Zagłębiu 

- Dąbrowski Zespół Pieśni i Tańca "Gołowianie" początkowo nazywał się "Gołonogowianie" 

- Dąbrowa jest prawie sto razy większa od Księstwa Monako

- Na terenie miasta jest więcej gatunków chronionych roślin niż w Kampinoskim Parku Narodowym

- Dąbrowa podobnie jak Kraków ma swoje Planty

- Jeden z najgrubszych na świecie pokładów węgla kamiennego odkryty został  właśnie w Dąbrowie

- Gdyby "Hutę Katowice" całkowicie wyburzyć to gruz i tak wystawałby dwa metry ponad poziom zerowy

- Krzysztof Kieślowski w latach 40-tych i 50-tych XX wieku mieszkał w Strzemieszycach

- Ponad 600 przedstawień teatralnych wystawił teatr działający przy ZDK dawnej huty im. F. Dzierżyńskiego ( Huty Bankowej)

- Przez kilka dni w roku z Dąbrowy możemy zobaczyć Tatry

- Na  jeziorze Pogorii I trenował Waldemar Marszałek, wielokrotny mistrz świata w sportach  motorowodnych

niedziela, 24 listopada 2013

Modernizm w Dąbrowie Górniczej

   Oczywiście tytuł jest nieco na wyrost. Są miasta gdzie przykładów Modernizmu w architekturze i urbanistyce jest o wiele więcej i są bardziej znamienite niż nasze. Do takich miast z pewnością możemy zaliczyć Katowice, Warszawę, Gdynię, Bielsko-Białą, Kraków czy Wrocław. Niejednokrotnie moderna w tych miastach została doceniona w kraju i za granicą, powstał  szereg opracowań na ich temat a turyści mogą korzystać z wytyczonych szlaków opisanych zresztą w internecie. Na naszym zagłębiowskim podwórku architekturę taką bez problemu odnajdziemy też w Sosnowcu i Będzinie. Będziński dworzec kolejowy projektował nawet światowej sławy architekt Edgar Norweth.
  Modernizm w Polsce  możemy zasadniczo podzielić na dwa okresy: przedwojenny i powojenny. Przed drugą wojną światową styl ten dotyczył bardzo często obiektów użyteczności publicznej jak też zarezerwowany był dla elity - powstawały wtedy awangardowe jak na tamte czasy wille.  Modernizm to nie tylko pojedyncze budynki ale też całe systemy mieszkalne w postaci sporych kwartałów miejskich czy  dzielnic. Modernistyczni twórcy zakładali, że o pięknie budynku świadczy jego funkcjonalizm, dlatego odrzucano wszelkie zdobienia. Niektórzy z architektów wiązali z  Modernizmem misję, mającą na celu zapewnienie szerokiej masie ludzkiej, dobrej przestrzeni do życia. Pomimo, że nurt ten odrzuca niejako istnienie przewodniej formy czy też stylu, budowle te są charakterystyczne i  mają pewne cechy wspólne. W wielkim uproszczeniu możemy je wymienić: brak zdobień, unikanie symetrii, płaskie dachy, ściany kurtynowe, szerokie okna doświetlające wnętrza np. przeszkolone klatki schodowe, białe i pastelowe elewacje, okrągłe okna podkreślające nowoczesną stylistykę. Modernizm przede wszystkim wprowadził do architektury pojęcie wolnego planu co oznaczało w praktyce  rezygnację z pomieszczeń zamkniętych, zastępując je tzw. kontinuum przestrzennym.
   To tak w telegraficznym skrócie. Należy pamiętać jednak, że styl ten wymyka się próbom zaszufladkowania, dlatego może jest tak niesamowity. Na szczęście wróciła moda na Modernizm i budynki wybudowane w tym stylu wracają do łask. Wiele jest do zrobienia, do poprawienia ale kamyczek uruchamiający lawinę  już ruszył - może kiedyś dotrze ona też do Dąbrowy?
   Moje zainteresowanie Modernizmem dąbrowskim zaczęło się podczas kontemplacji widoku z balkonu :-). Otóż po ponad dziesięciu  latach zorientowałem się, że to co do tej pory brałem za komin w rzeczywistości jest wieżą kościoła pod wezwaniem Świętego Józefa na ulicy Konopnickiej.




   Sam kościół zaprojektowany został przez Józefa Jaworskiego. Rozpoczęcie budowy datuje się na 1938 rok. Niestety po wkroczeniu wojsk niemieckich, zgromadzone materiały budowlane zostały skonfiskowane przez okupanta. Mimo to, niedokończona świątynia została pobłogosławiona w 1940 roku przez biskupa częstochowskiego Teodora Kubina. Po wojnie, dokładnie w 1946 roku ukończono budowę kościoła. Trochę szkoda, że wieża jest w łososiowym kolorze. Z pewnością korzystniej by było, gdyby cała bryła pomalowana została na biało.




    Zaraz obok bo pod numerem 56 ( ul. Konopnickiej) mieści się kolejny budynek, który podejrzewam o styl modernistyczny. Zespół Szkół nr 1 w którym mieści się szkoła podstawowa i gimnazjum. Wiemy na pewno, że szkoła podstawowa mieściła się tutaj już w 1955 roku. Mamy więc  budynek użyteczności publicznej, lata 50-te w których moderna powstawała i nie została jeszcze zdominowana całkowicie przez socrealizm. Całkiem możliwe, że gmach powstał już wcześniej, przed wspomnianym 1955 rokiem. Niestety nie odnalazłem żadnego zdjęcia z czasu powstania budynku. Na mapie Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego z lat 50-tych XX wieku budynek szkoły jest już zaznaczony ale już na datowanej na 1938 rok niemieckiej Gleiwitz KDR 1927 D1 (Einheitsblatt/Großblatt) widnieje tylko zarys działki na której stoi szkoła. Jest co prawda zaznaczony również budynek ale o znacznie mniejszej powierzchni. Kiedy więc powstał? Pozostaje to na dzisiaj dla mnie zagadką.

Gdyby nie termoizolacja, zielony kolor i zaślepione pionowe świetliki...........

   Kolejny gmach publiczny związany ze szkolnictwem i tutaj już pewność co do modernistycznego charakteru. Zostajemy cały czas na ulicy Konopnickiej tyle, że opuściliśmy już Korzeniec a udaliśmy się do Centrum.  Budynek dzisiejszego Zespołu Szkół Specjalnych nr 6 powstał w dwudziestoleciu międzywojennym i już wtedy pełnił funkcje związane ze szkolnictwem. Poniżej zdjęcie przedstawiające budynek w 1934 roku.

źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe
 
   Mamy więc geometryczną bryłę bez zdobień z przeszkloną klatką schodową. Prostota stylu podkreślona jest jednolitym jasnym kolorem elewacji. Obecnie ten sam budynek prezentuje się nieco inaczej.


   Widzimy, że na przestrzeni lat został rozbudowany a kolorystyka jest całkowicie inna niż pierwotnie.

   
   Kolejne dwa budynki znajdują się w ścisłym centrum miasta. Są to znów gmachy użyteczności publicznej - poczta oraz kamienica z wieżą zegarową ( niestety nie wiem co się w niej znajdowało). Nie wiem też kto zaprojektował te budynki. Wiadomo natomiast, że powstały przed II wojną światową. Budynek z wieżą zegarową przypomina nieco modernistyczny dworzec kolejowy w Będzinie. Nawet tarcza zegara jest w podobnej stylistyce jak będzińska - prosta, przejrzysta, wypisz wymaluj modernistyczna.  


źródło: dawnadabrowa.pl
widok współczesny

źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe
widok współczesny
   Niestety w tym przypadku też nie wiem kto jest projektantem tego niebanalnego zespołu budynków. Podobnie jak we wcześniejszych przykładach charakter stylu został zatarty przez kolorową elewację. Patrząc na to zdjęcie w pierwszym momencie można pomyśleć, że łososiowe skrzydło poczty to inny, oddzielny budynek. Czy faktycznie tak jest?

   Pora na kolejne przykłady dąbrowskiej moderny. Jeden z nich znajduje się na ulicy Okrzei 3. Jest obecnie w fatalnym stanie. Charakterystyczne dla tego budynku mieszkalnego są zaokrąglone bariery balkonowe. Budynek z pewnością powstał przed drugą wojna światową.



   Wracając już do domu, całkiem niespodziewanie natknąłem się na kolejny modernistyczny budynek mieszkalny. Znajduje się na ulicy Sienkiewicza 14A. Jest nieco mniejszy od tego na Okrzei ale za to w lepszym stanie.


   Post ten traktuję jako radosny i  pewnie nieco naiwny wstęp przed wnikliwszym zgłębieniem tematu moderny dąbrowskiej.  Pisząc tekst, odwiedzając przedstawione miejsca i próbując zdobyć na ich temat informacje cały czas miałem wrażenie, że moja wiedza jest niekompletna i obarczona błędem. Dużo tutaj białych plam i wiele pewnie jest jeszcze do odkrycia. Mimo wszystko nie zniechęcam się i będę w przyszłości dalej na łamach bloga wracał do tej tematyki. Zachęcam Czytelników do zgłębienia tematu i podzielenia się swoją wiedzą i przemyśleniami -   architektura modernistyczna z pewnością  na to zasługuje.


sobota, 16 listopada 2013

Poranek na Manhattanie



   Pewnie byłoby sympatyczniej mieszkać w mieście, gdzie dzieje się tyle rzeczy, że nawet pułk  blogerów nie dałby rady  wszystkiego opisać. Niestety, nie ma się co oszukiwać, nie żyjemy w mieście, na które Google reaguje wypluciem z czeluści internetu zdjęć wspaniałych zabytków czy strzelistych nowoczesnych budowli. Nie czarujmy się - żyjemy w przeciętnej wielkości mieścinie, nawet jak na polskie warunki. Może dlatego jak wyjeżdżamy stąd to od razu wiemy, że nie jesteśmy w Dąbrowie, a jak wracamy to  też od razu wiemy, że wróciliśmy. Ciekawe knajpy, gwarne ulice, artystyczne premiery, dziwacy w ekstrawaganckich strojach czy też szklane wieżowce.....wystarczy, to nie jest po prostu Dąbrowa. Chaotyczne strzępy XIX i XX wiecznych robotniczych osad  stłamszone socjalistyczną gigantomanią przemysłową oraz domki, domiska, pseudo pałacyki zielonych przedmieść otaczające gierkowskie blokowiska to jest prawdziwa Dąbrowa Górnicza. To wszystko polukrowane jeszcze nieśmiałą i pełną niedociągnięć infrastrukturą miejską, która na razie miejscami wygląda w miarę sensownie.

Ktoś może mi zarzucić, że takie  opisywanie  DG to jak kopanie leżącego. Pastwienie się nad industrialnym tworem za to, że nie jest Paryżem albo chociaż Pragą. Więc jeśli nie pisać o mieście dobrze to może dać sobie spokój, bo wyrzucanie żali jest po prostu beznadziejne? Racja wyrzucanie żali jest beznadziejne, z tym że niedoskonałość naszego polepionego miasteczka, muszę to wyraźnie zaznaczyć, jest z jakiegoś powodu intrygująca. Nie rozumiem dlaczego, ale tak  uważam. Nieszczególność tej przestrzeni zasługuje na uwagę tak samo jak Tadż Mahal a może nawet i bardziej. Więc dopóki będę dostrzegał w tym zużytym przez czas i ludzi miejscu,  efemeryczny choćby  przebłysk niezwykłości to dotąd będę mozolnie i pewnie niegramotnie o tym pisał.
Pora więc zacząć tę wędrówkę przez banalne krajobrazy w poszukiwaniu boskiej cząstki. Osiedle Sikorskiego czyli Manhattan wydaje się idealnym miejscem do takich wycieczek.
  
Około godziny piątej nad ranem słyszę jęczenie ociężałego Jelcza, który na 11 Listopada połknął niczym wieloryb zaspane jeszcze drobinki ludzkiego planktonu. Konfiguracja połyskujących żółtych światełek w blokach na Leśnej potwierdza moje przypuszczenie co do wczesnej godziny, nie muszę zerkać na zegarek. Próbuję ukraść jeszcze kilka chwil beztroski, ale pod poduszkę i tak wślizgują się  dźwięki windy pomieszane z klatkowym rozgardiaszem. To cierpiący na bezsenność emeryci jako pierwsi wyprowadzają na spacery swoje nieustraszone jamniki i jazgotliwe ratlerki. Psia kakofonia rozlewa się we mgle osiedla, następnie nabrawszy rozpędu przelatuje nad wilgotną taflą Orlika, aby odbić się od niewzruszonych brył siedmio piętrowców i wrócić z powrotem pod moją poduszkę. Dobra wstaję. Wbity w fotel z kubkiem kawy w dłoni bezmyślnie gapię się w telewizor,  gdzie zakorkowana Puławska w Warszawie ściga się o uwagę z równie zakorkowanym Rondem Mogilskim w Krakowie.Ruch wzmaga się też na osiedlowej uliczce. Ludzie wsiadają w swoje samochody i ruszają z kopyta - więcej w tym jednak bezsilnej złości z powodu perspektywy spędzenia najbliższych godzin w kieracie niż porannej energicznej werwy rodem z reklam kawy lub batoników musli. Nabuzowani kierowcy włączają się do nurtu głównych aort komunikacyjnych wokół osiedla. Piłsudskiego huczy coraz głośniej, 11 Listopada cała rozedrgana i nerwowa uniemożliwia praktycznie przejście pieszym na drugą stronę. Dobrze, że są światła.

  Około wpół do ósmej obraz spokojnych, zadowolonych z siebie emerytów wracających z zakupów w lokalnych sklepikach mocno kontrastuje z widokiem rodziców holujących swoje pociechy do przedszkola i szkoły. Niektórzy nerwowo  przekazują ostatnie wskazówki  a raczej rozkazy, wierząc że zostaną zapamiętane: nie żuj gumy na lekcjach, powiedz pani żeby ubrała ci sweterek jak zrobi  się zimno, masz zjeść wszystko na obiadek, nie szalej za bardzo itd. Na ten poranny pierdolnik nie zwraca uwagi Pan Konserwator z przedszkola, jak zwykle uśmiechnięty choć bardziej do swoich myśli niż innych ludzi, całkowicie pochłonięty jest pracami porządkowymi. Tylko on wie w jak wspaniałe tulupy, beczki i piruety wprawił  właśnie swą spalinową dmuchawą  uschnięte jarzębinowe liście. Kompletnie nie zauważa, że przed bramą utworzył się właśnie mały tłumek przypadkowych osób, głośno pomstujących na kierowcę, który zastawił wjazd do przedszkola - jak zwykle pewnie "z braku czasu". Emocje sięgają zenitu, gdy próbujący wyjechać tyłem samochód dostawczy o milimetry mija bok nieprzepisowo zaparkowanego auta. Nawet psy przywiązane do ogrodzenia przez swoich właścicieli odprowadzających dzieci do przedszkola, przestały na siebie szczekać i w napięciu dyszą, wywalając na zewnątrz swoje półmetrowe języki. Udało się, zarysowań na karoserii tym razem nie będzie. Po chwili nie ma już śladu po gapiach, którzy teraz udawszy się do osiedlowych sklepików przekazują relację ze zdarzenia sprzedawczyniom i kolejkowym znajomym. Nieustanny obieg plotek i ploteczek.
   Pod ciucholandem uformowała się już kolejka, prawdopodobnie jest poniedziałek i będzie można przebierać w nowej dostawie tekstylnych okruchów z lepszego zachodniego świata.  Wśród oczekujących, na których składają się w głównej mierze emerytki i gospodynie domowe nie ma jakiejś nerwowości , wszyscy spokojnie czekają trawiąc raczej w swoich głowach refleksje na temat konieczności kupowania używanych ubrań. Czy o tym marzyli? Całkowicie inna jest kolejka, a raczej tłum oczekujących na otwarcie Lidla. Ci naczytali się gazetek reklamowych, w których profesjonalna szlifierka jest  tylko po 99 zł a całkowicie niezbędny do życia komplet męskiej bielizny termicznej  już za 29,99 zł. Podpuszczeni przez reklamy w radiu i telewizji stoją teraz naładowani adrenaliną i czekają na otwarcie przeszklonych drzwi. Przysięgam - kiedyś nagram te  razy, kuksańce, wyzwiska i zwycięskie biegi do koszyków z towarem. Jeśli nie, to niech spłonę w hutniczym piecu!

   Kiedy już wszystkie dzieci zostaną odprowadzone pod skrzydła pedagogów, kiedy zostaną już wybałuszone na wierzch wszystkie psie gały podczas porannego wypróżniania, czas zwalnia. Zaopatrzeni w wiktuały mieszkańcy rozchodzą się do swoich kuchni gdzie gotują obiady i oglądają powtórki telenoweli.
   Taki jest właśnie poranek na Manhattańskim blokowisku. Tak banalny, że aż niezwykły. Opisuję go, ponieważ prawdopodobnie nie zrobił  tego nikt inny i pewnie nie zrobi tego w przyszłości. Niech to miejsce ma swoje pięć minut w czeluściach globalnej sieci - jako świadek tych zdarzeń jestem winny zdania tej relacji.