czwartek, 17 kwietnia 2014

Wieczorny spacerek

Pies domaga się dodatkowego późnowieczornego spaceru. Niechętnie ale jednak zwlekam się i wychodzimy na wieczorny rekonesans po Manhattanie. Spokój, cisza, drzewa uruchomiły swoje kwiatowe feromony. Cieszę się, że jednak wyszedłem na zewnątrz. Chcę przysiąść na jednej z ławeczek, które zamontowano dwa dni temu wzdłuż chodnika między orlikiem a kościołem i chłonąć ten wieczorny chillout. Niestety ale następuje delikatny zgrzyt. Jacyś współcześni Hunowie byli tu przede mną  i teraz odrzuca mnie  widok splutego chodnika wokół ławeczek. W promieniu kilku metrów porzucone butelki po piwie. Dobra, zdarza się - myślę sobie - będąc w ich wieku nie byłem o wiele lepszy ( przepraszam w tym miejscu sąsiada z dołu za balkon -lat naście temu).  Idę więc dalej i przysiadam za kościołem przy ulicy  Leśnej.   Za mną upajające zapachem  magnolie i wieczorne trele jakiegoś ptasiego amanta - oddycham głęboko. W tą harmonię człowieka i osiedlowej przyrody delikatnie, niemym wślizgiem wplata się warkot eleganckiego samochodu zatrzymującego się tuż przy śmietniku nieopodal. Oczarowany wieczorną chwilą spokojnie obserwuję jak z autka wysiada równie elegancki Pan i płynnym ruchem otwiera bagażnik. A tam pakuneczki, paczki, paczuszki. O Zajączek, podkłada prezenty dobrym ludziom - tłumaczę sobie. Wkłada je do śmietniczka przez okienko bo drzwiczki zamknięte na kluczyk. Tup, tup, kic, kic......
W tym momencie wyrzut adrenaliny zabiera mnie z bajkowej krainy i daje mocno mentalnie w pysk. Purpurowy ze złości  zrywam się z ławki, zbliżam się do łachudry podrzucającej swoje śmieci do wspólnotowego śmietnika i  markuje wykonywanie zdjęć telefonem.  Pan Przedsiębiorczy wsiada w swoje eleganckie autko i zniesmaczony odjeżdża.....do następnego śmietnika.