Dzieciństwo w Gołonogu mijało szybko na beztroskich zabawach które
opisywałem w poprzednich postach wspomnieniowych. Natomiast kiedy mieliśmy po
te dwanaście, trzynaście, czternaście lat zaczynała się dla nas nowa
przygoda. Było nią Harcerstwo. Kiedy dzisiaj patrzę na te lata spędzone na zbiórkach, obozach,
biwakach to łza mi się w się w oku kręci. Wspaniały był to czas. Myślę, że o
kilka ładnych lat odciągnął on naszą uwagę od pierwszego wypitego alkoholu,
papierosów palonych ukradkiem i innych wybryków wieku młodzieńczego. Ale
zacznijmy może tą opowieść od początku.....
Przy Szkole Podstawowej nr 18 w Gołonogu działały dwie drużyny harcerskie.
31 Dąbrowska Drużyna Harcerska i 33 DDH. Na skutek reorganizacji i zawirowań
natury organizacyjnej na kanwie tych dwóch drużyn powstała 1 Próbna Dąbrowska
Drużyna Harcerska. Dlaczego próbna? Bo miała z założenia wrócić mocniej
do pierwotnych założeń polskiego ruchu harcerskiego. Był czas przełomu lat 80 i
90-tych wiał wiatr zmian, więc harcerstwo też potrzebowało takiego powiewu
świeżości. Dodam jeszcze, że był to też czas gdy ruch harcerski w Polsce mocno
się podzielił. Powstał Związek Harcerstwa Rzeczypospolitej i wiele innych
organizacji odcinających się od ZHP ze względu na socjalistyczną przeszłość. Co
mnie jednak obchodziła socjalistyczna przeszłość ZHP? Szczerze mówiąc nic. W
ruchu harcerskim widziałem szansę na przygodę i bardziej interesowała mnie
perspektywa wyjazdów, gier terenowych i trud zdobywania sprawności harcerskich
niż polityka. Niestety ale to polityka właśnie stała na przeszkodzie przed
założeniem wymarzonego munduru, wypadami w plener i ogniskami harcerskimi. Mój
Tata, zadeklarowany antykomunista, uczestnik strajku pracowniczego na Hucie
"Katowice" w 1981 roku nie mógł znieść wizji w której jego
pierworodny syn przystępuje do organizacji, której deklaracja ideowa
brzmiała tak:
Przyrzekam całym życiem służyć
Tobie,
Ojczyzno, być wiernym
sprawie socjalizmu,
walczyć o pokój i szczęście
ludzi,
być posłusznym Prawu
Harcerskiemu.
Na szczęście moja Świętej Pamięci Mama oraz rodzice kolegów, którzy do ZHP
zapisali się już wcześniej przekonali mojego Tatę, że u jego boku nie
wyrasta przyszły funkcjonariusz Służby Bezpieczeństwa a uczestnictwo w
organizacji nie polega na ideologicznym praniu mózgu na modłę zdychającego już
wtedy socjalizmu. Myślę, że Tata odetchnął tak naprawdę wtedy, kiedy upewnił
się, że Przyrzeczenie Harcerskie jakie złożyłem pewnego pięknego czerwcowego
dnia brzmiało już wtedy zgoła odmiennie:
Mam szczerą wolę całym
życiem pełnić służbę Bogu i Polsce,
nieść chętną pomoc bliźnim i
być posłusznym Prawu Harcerskiemu.
Samo Przyrzeczenie Harcerskie odbyło się, podczas
jednego z wielu wspaniałych wypadów na Jurę. Było to dla mnie całkowite
zaskoczenie, a równocześnie powód do dumy. Oznaczało to, że w oczach
Drużynowego stałem się kimś lepszym, dojrzalszym i zasługuję na to aby stać się
pełnoprawnym Harcerzem. Dzień zbliżał się ku końcowi, w nogach mieliśmy prawie
trzydzieści kilometrów wędrówki jurajskimi duktami gdy zza ściany lasu wyłoniła
się potężna sylwetka Okiennika Wielkiego. Drużynowy pod pretekstem obserwowania zachodu
słońca zarządził wspinaczkę do okna tego uroczego ostańca. Jakie było
moje zaskoczenie, gdy będąc już na miejscu wyciągnięto proporzec drużyny i
zarządzono uroczysty apel. Podczas apelu padła komenda " do przystąpienia
harcerskiego druhowie ( tutaj padały imiona i nazwiska) wystąp"!
Jest to jedno z najwspanialszych wspomnień jakie posiadam a uczucie
zaciskającego się gardła podczas składania słów Przyrzeczenia i oślepiającego
zachodzącego słońca powodującego (?) łzawienie, będę pamiętał do końca
mych dni........ Możliwe, że zabrzmiało to groteskowo, naiwnie i jakoś tak nie
życiowo ale i tak czuję się niesamowicie bogaty, że dane mi było przeżyć coś
takiego.
zdjęcie: M. Leski |
Te harcerskie przeżycia, które w pewien sposób ukształtowały też moje dzisiejsze spojrzenie na ludzi i rzeczywistość nie były by możliwe bez wspaniałego człowieka, którego mieliśmy szczęście spotkać. Drużynowy Piotr Gala był dla nas bardzo ważną postacią. Człowiek drobnej postury ale za to niesamowicie wielkiego hartu ducha i serca był dla nas niczym starszy brat. Człowiek który z bandy nieokrzesanych gówniarzy lecących do mamusi z wytarciem nosa zrobił ludzi gotowych pokonywać własne trudności. Człowiek, który nauczył nas widzieć coś więcej niż czubek własnego nosa. Wreszcie Człowiek, dla którego powiedzenie jeden za wszystkich, wszyscy za jednego było zasadą jaką kierował się w życiu. To on nie tylko w życiu harcerskim wyciągał nas z różnych tarapatów. Pojawiał się na przykład nieoczekiwanie w sytuacji gdy któryś z nas "nagrabił sobie" u starszych chłopaków z osiedla i przystawiając piąchę pod nos delikwenta "odradzał" spuszczenie nam łomotu. To był gość! Ile razy interweniował u naszych rodziców, którzy nie chcieli zgadzać się na niektóre szalone wyjazdy i eskapady. Zawsze przekonał, uspokoił przewrażliwionego rodzica . Z pewnością była to zasługa jego dojrzałości jaką posiadał pomimo młodego wieku. Sam przecież nie był stary, miał może dwadzieścia lat?
campshop.pl |
Naszą specjalnością były imprezy na orientację zwane potocznie INO. Długie godziny ćwiczeń z busolą, mapą na gołonoskich Brzózkach procentowały wysokimi miejscami jakie zdobywaliśmy na zawodach. Paradoksalnie im bardziej nieznane miejsce w jakich miały miejsce zawody tym wyższa lokata. "Pierwszy Śnieg" w katowickim Parku Kościuszki, zloty harcerskie w zaprzyjaźnionym jaworznickim Hufcu i wiele innych. Wszędzie tam regułą było miejsce na podium - zazwyczaj drugie. Natomiast najgorzej wypadaliśmy na biegach organizowanych przez dąbrowski Hufiec np. w Sikorce. Dodatkowy dreszczyk emocji stanowiły biegi nocne podczas których mogliśmy skonfrontować zdobytą na zbiórkach wiedzę z rzeczywistością.
Z jakiej odległości w ciemnościach widać błysk zapalonej zapałki? Z 500 metrów. Jak daleko niesie się głos ludzki po nocnej tafli jeziora? Do dwóch kilometrów. Jak wyprać i wysuszyć koszulę podczas wędrówki ? Jak szybko zrobić szałas? Jak wybudować igloo? Tego wszystkiego i wielu innych ciekawych rzeczy mieliśmy szansę nauczyć się i wykonać podczas naszej harcerskiej przygody. Wiele ciekawych publikacji dotyczącego harcerskiego życia można było nabyć w dąbrowskiej Składnicy na Redenie. Prawdziwą biblią, przewodnikiem przetrwania była pozycja pod pięknym tytułem "Sakwa włóczykija". Mam ją do dzisiaj w swoich zbiorach i wiele pewnie jeszcze razy, będę miał ochotę wypróbować patenty znajdujące się na stronach tej książki. Takie rzeczy nie zawsze przechodzą z wiekiem ;-)
Kwintesencją harcerskiego życia były obozy harcerskie. Czy to karkonoska Przesieka, czy jurajski Janów lub nadmorska Wisełka na wyspie Wolin. Zawsze oznaczało to czas radości z bycia razem, zdobywania nowych sprawności i umiejętności. Do dzisiaj pamiętam zdobywanie sprawności "Trzy pióra". Aby móc wyszyć sobie na ramieniu munduru emblemat z trzema piórami należało przez dobę nic nie jeść, następnie przez kolejną dobę nic nie mówić i wreszcie sprostać ostatniej próbie jaką było pozostanie w leśnym odosobnieniu przez kolejne 24 godziny. Każdy trzask złamanej gałązki, każdy szmer spadającego liścia pobudzał wyobraźnię :-) Wreszcie niezapomniane ogniska harcerskie gdzie czasami pełniło się zaszczytną funkcję tzw. "strażnika ognia", wieczory przepełnione wspólnymi zabawami, dźwiękiem gitar i śpiewów. Wszystko zanurzone w aromacie sosnowego lasu. Eh rozmarzyłem się :-) Najlepsze jednak były nocne warty podczas których nie raz uciekało się przed dzikami podchodzącymi do obozowiska. Te ukradzione drzemki podczas pilnowania masztu z chorągwią i uczucie ulgi gdy po przebudzeniu okazywało się, że konkurencyjny obóz z ZHR-u nie zdołał nam jej wykraść.
W Dąbrowie Górniczej pierwsza drużyna harcerska powstała w 1911 roku. Obecnie Hufiec dąbrowski skupia osiem drużyn harcerskich, cztery kręgi i cztery gromady zuchowe. Siedziba hufca znajduje się przy ulicy Królowej Jadwigi.
pl.wikipedia.org |
PS. Jeszcze taka ciekawostka. Dawniej w szkołach istniał tak zwany "dzień mundurowy". Oznaczało to, że każdy harcerz w poniedziałek przychodził do szkoły ubrany w mundur harcerski.
No ba! http://pollyenespana.blogspot.com/2010/05/przesieka-after-long-years.html
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Niestety o harcerstwie epoki Gierka w 18-tce nie mogę powiedzieć nic dobrego. Jakaś kurduplowata schizofreniczka urywała mi guziki od mundurka i tyle pamiętam z tego harcerstwa. Choć harcerstwo, to prawdziwe, zawsze darzyłem szacunkiem.
OdpowiedzUsuńMoże to były takie końskie zaloty z tym obrywaniem guzików? ;-)
UsuńHarcerstwo nigdy mnie nie kręciło.
OdpowiedzUsuńAczkolwiek do dziś zdarza mi się powiedzieć "słowo harcerza!", tak jakbym była nim całe życie ;-)